Dla producentów zrzeszonych w Związku Polskie Mięso to jeden z najważniejszych priorytetów, zgodnie z najwyższymi standardami krajowymi i międzynarodowymi.
Koniec miłości to przede wszystkim poczucie, że w związku czegoś brakuje. O tym, że miłość się kończy świadczy to, że – po prostu – mniej ci zależy. Koniec miłości to przede wszystkim poczucie, że w związku czegoś brakuje. O tym, że miłość się kończy świadczy to, że – po prostu – mniej ci zależy. Jest niezliczona liczba filmów o zakochiwaniu się, tysiące książek i poradników. Opisują motylki w brzuchu, pierwszy pocałunek, magiczne pierwsze spotkanie spojrzeń. Ale tak naprawdę nikt nie mówi o tym, jak się odkochuje. Nie jest łatwo to opisać, po prostu stwierdzasz – nie wiem czy go kocham! Czy to tylko trudny czas w waszym związku? Czy to minie? Może po prostu skończyła się faza zauroczenia, „miesiąca miodowego” i teraz patrzysz bardziej realistycznie. Albo ty i twój partner często się kłócicie – nieporozumienia zdarzają się w każdym związku. Jednak czasami związki po prostu się kończą, tak jak kończy się miłość. Lepiej zdać sobie z tego sprawę jak najszybciej, niż czekać bezczynnie, aż coś się zmieni i trwać w niesatysfakcjonującej relacji. Kasia gotuje z gołąbki bez zawijania Jeśli nie jesteś pewna czy wciąż go kochasz, jest kilka znaków, które mogą pomóc zorientować się w sytuacji. 1. Oczy mówią wszystko. Jeśli twoje oczy zaczęły wędrować, być może wkrótce opuścisz związek. Jeśli za każdym razem, gdy wychodzić z koleżankami, oczy zaczynają błądzić w poszukiwaniu przystojnych mężczyzn, być może musisz przyjrzeć się swojej relacji. Inną rzeczą jest zauważanie atrakcyjnych osób, ale czymś poważniejszym jest stałe rozglądanie się za kimś innym. 2. Gdzie te wszystkie motyle odleciały? Jeśli stan zakochania mija, można to poznać po tym, że już nie czujesz radosnego podniecenia. Gdy dostajesz od niego romantyczne SMSy, a ty nic nie czujesz, być może coś wisi w powietrzu. I to nie są motyle. 3. Coraz rzadziej chodzicie do łóżka. Bardzo ważnym znakiem, że miłość się skończyła, jest brak seksu. Jeśli kiedyś nie wychodziliście z łóżka, a teraz nie masz na to najmniejszej ochoty, coś jest na rzeczy. Seks to nie tyko zbliżenie fizyczne, ale i psychiczne. 4. Brak kontaktu. Przestaliście wisieć godzinami na telefonie, już nie czujesz potrzeby widywania się dzień w dzień, nie odpowiadasz na jego SMSy, gdy tylko je odczytasz. Powoli przestaje ci zależeć na tym, by widzieć, co robi minuta po minucie. 5. Urocze zwyczaje przestały być urocze. Pamiętasz te słodkie drobne rzeczy, które twój partner zwykł robić? Pieszczotliwe zdrobnienia czy próby ugotowania kolacji zamiast cię wzruszać, zaczęły irytować jak dźwięk paznokci na tablicy? Miłość potrafi nas zaślepić i sprawić, że widzimy różne rzeczy w innym świetle. Dlatego coś, co wcześniej cię rozczulało, nagle sprawia, że masz ochotę krzyczeć – Houston, mamy problem! 6. Przestaje ci się podobać. Kiedy jesteś zakochana, nieważne jak wygląda twój partner, a i tak nie możecie utrzymać rąk przy sobie. Jednak kiedy stan zauroczenia mija, także zauroczenie jego ciałem może minąć. Znajdujesz wymówki do niedotykania się nawzajem, nie masz ochoty całować się, zaczyna ci przeszkadzać jego mięsień piwny lub chude łydki. 7. Nie rozmawiasz o wspólnej przyszłości. Nawet już jej nie planujesz. Dawniej planowaliście wspólne wakacje, dom, listę weselnych gości. Teraz nie masz ochoty planować przyszłego weekendu. 8. Nie starasz się – wcześniej nie pokazywałaś mu się na oczy bez makijażu, a teraz nie masz problemu, by chodzić przy nim rozczochrana i w rozciągniętym t-shircie. Zamiast romantycznej kolacji przy świecach lub wyjścia na romantyczny film, przygotowujesz najwyżej popcorn, który jecie, oglądając serial w telewizji. 9. Czujesz, że coś ci umyka. Odkochanie się jest trudne do wytłumaczenia i dokładnego opisania. Zawsze jednak towarzyszy mu jedna rzecz – poczucie, że czegoś brakuje, za czymś się tęskni. Poczucie tej pustki jest bardzo znaczące. 10. Status najlepszego przyjaciela – friendzone. Jeśli zauważasz, że twój chłopak staje się jedynym i najlepszym przyjacielem, to nie wróży nic dobrego. To naturalne dla zakochanych, że partnerzy stają się przyjaciółmi, jednak wciąż powinni być dla siebie atrakcyjni. Jeśli chcesz poradzić sobie z natrętnym wielbicielem, powiedz mu wprost, że nic do niego nie czujesz. Dowiedz się, jak wytłumaczyć, że go nie kochasz. Jeśli boisz się zaangażować uczuciowo, nie zbudujesz poważnej relacji z drugą osobą. Sprawdź, jak sobie radzić z lękiem przed miłością. Miłość na odległość jest czymś trudnym. Sprawdź, czy uczucie na odległość ma sens. Każdy przechodzi kryzys w związku. Dowiedz się, czy warto walczyć o miłość.
Miłość czy koniec miłości - Netkobiety.pl Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy

Obojętność w związkuToksyczny związekSamotność w związkuKiedy zakończyć związek? Obojętność w związku Związek dwojga ludzi składa się z kilku etapów i zmienia się na przestrzeni lat. To całkowicie normalnie, że romantyczne początki – okres, w którym dopiero się poznajecie, chcecie każdą chwilę spędzać razem i nie wyobrażacie sobie, by mogło być inaczej – w końcu przemijają. Uczucie zakochania przekształca się w miłość – związek oparty na innych podstawach niż wzajemna fascynacja i osławione „motyle w brzuchu”. Kilkuletni związek nie wygląda jak świeży kilkutygodniowy związek. Nadchodzi codzienność, obowiązki, praca, na świecie mogą pojawić się też dzieci, które również przewartościowują system wartości w danym związku. Ludzie mają dla siebie mniej czasu, muszą odnaleźć się w roli rodziców i zapewnić sobie i swojej rodzinie byt. Jednak to wcale nie oznacza, że obojętność w związku jest czymś naturalnym, bo tak wcale nie jest! Obojętność niszczy miłość i sprawia, że nie zostają żadne pozytywne emocje – wszystko, co was kiedyś łączyło znika. Zazdrość kojarzona jest z uczuciem negatywnym – faktycznie tak jest, ale wtedy, gdy zazdrości jest w nadmiarze i staje się chorobliwa. Bowiem sama zazdrość i miłość zawsze idą ze sobą w parze. Zdrowa dawka zazdrości daje sygnał, że partnerom nadal na sobie zależy i pałają do siebie uczuciami, a także boją się utracić siebie nawzajem. Jeśli zazdrość znika całkiem i jest Ci całkiem obojętne, gdzie partner przebywa, co robi i z kim – to sygnał, że w waszym związku dzieje się źle. Jeśli nie potrafisz wykrzesać w sobie uczuć do partnera, mijacie się jak obcy ludzie i komunikujecie ze sobą, przekazując sobie suche informacje na temat tego, co trzeba zrobić w najbliższym czasie, a taką wymianę komunikatów nawet trudno nazwać rozmową – waszą miłość zastąpiła obojętność. Jeśli nie czujesz, że z partnerem łączy Cię coś więcej niż poczucie obowiązku – to symbol tego, że nie można już mówić o zdrowym związku. Czasami za uczuciem obojętności w związku może iść zdrada – fizyczna lub emocjonalna. Nie czujesz, że cokolwiek was łączy, Twój partner czuje podobnie, więc nie czujecie, że jesteście sobie winni lojalność. Za tym idzie też potrzeba bycia ważnym i kochanym. Obojętność jest w stanie zabić każdy, nawet najlepszy związek. Brak emocji w stosunku do partnera jest niszczący. Jeśli nie uda wam się obudzić pozytywnych uczuć względem siebie, najlepszą decyzją będzie właśnie ta o rozstaniu. Nie wszystkie związki kończą się szczęśliwie. Czasami lepiej jest się rozstać, by mieć szansę pójść osobnymi ścieżkami i znów poczuć szczęście. Toksyczny związek Toksyczne relacje kładą się cieniem na całym życiu człowieka i znacząco obniżają jego komfort. Zdrowy związek powinien opierać się na wzajemnym szacunku, równości i miłości – partnerzy powinni być dla siebie wsparciem i odnosić się do siebie z miłością. Toksyczny związek może wiązać się z przemocą fizyczną. Gdy partner wykorzystuje swoją przewagę fizyczną i używa przemocy, to najlepszy sygnał, że pora jest zakończyć relację. Warto to zrobić dla swojego własnego bezpieczeństwa, a także dla dobra dzieci, które same mogą paść ofiarami przemocy, a także przejąć niewłaściwe wzorce związku, co będzie w przyszłości negatywnie oddziaływać na ich relacje. Jednak przemoc fizyczna – ten najbardziej widoczny i dotkliwy znak tego, że związek jest niebezpieczny i powinno się go zakończyć jak najszybciej – to nie jest jedyna oznaka toksycznego związku. Można tkwić w toksycznej relacji nawet wtedy, gdy partner nie bije. Można też tkwić w takiej relacji nawet wtedy, gdy dla najbliższego otoczenia jest się w związku modelowym. Objawem toksycznego związku, który nie powinien przejść niezauważony jest nierówna relacja między partnerami. Poniżanie nie musi być otwarte, może polegać na subtelnym, choć bolesnym wbijaniu szpilek partnerowi – umniejszanie wartości partnera, lekceważenie jego zasług, umniejszaniu jego wiedzy i osiągnięciom zarówno na osobności, jak i prywatnie – to nie jest oznaka zdrowego związku. Same kłótnie w związku są czymś normalnym, jeśli jednak są wywoływane po to, by kierować w stronę partnera obelgi i wyzwiska, jeśli kłótnie opierają się na poniżaniu jednej ze stron, to także sygnał, że w waszym związku nie dzieje się tak jak powinno. To wszystko są elementy przemocy psychicznej, która negatywnie oddziałuje na ludzką psychikę i samoocenę. Toksyczny związek to też taki, w którym występuje nadmierne kontrolowanie i chorobliwa zazdrość. Jeśli dana osoba chce rządzić życiem drugiej osoby, decydować o jej sposobie spędzania wolnego czasu, doborze znajomych, diecie czy każdym innym aspekcie życia to znaczy, że w związku dzieje się źle, a sam partner ma niewłaściwe, szkodliwe skłonności. Objawem nadmiernej kontroli są też żądania szczegółowego rozliczania się, co do minuty, ze swojego planu dnia, rozmów z innymi ludźmi i każdym innym aspektem codzienności. Partner, by mieć władzę nad drugą osobą, może uciekać się do wymyślnego systemu kar, celowo wywoływać poczucie winy, a nawet stosować szantaż emocjonalny. Może też z premedytacją starać się obniżyć samoocenę swojego partnera, by móc łatwiej na niego wpływać i bardziej uzależnić od siebie. Tacy partnerzy bardzo często nie widzą, że postępują niewłaściwie i nie chcą się zmienić. Uważają, że ich działania są słuszne, wręcz szlachetne, a zmienić się powinna druga strona, która zachowuje się źle. Nie zawsze da się zmienić to przekonanie, nie zawsze ma się też na to siłę – wtedy nie warto walczyć. Jeśli druga osoba nie chce się zmienić, bo nie widzi powodu – najlepiej jest się rozstać i zadbać o samego siebie. Wiara toksycznego partnera w to, że jest on niedoścignionym wzorem potrafi być naprawdę ogromna. To sygnał, że nie da się go zmienić – bo nie da się zmienić drugiej osoby. Tak naprawdę to dana osoba musi poczuć w sobie chęć do zmiany. Samotność w związku Ludzie wchodzą w związki, bo nie chcą być samotni. Dlatego samotność w związku jest czymś, co boli naprawdę mocno. Samotność może być związana z toksyczną naturą partnera. W takich związkach, które oparte są na nierówności i braku szacunku, jeden z partnerów może faktycznie być niedostępnym emocjonalnie. Jeżeli partner nie chce rozmawiać o swoich uczuciach czy emocjach, odgradza się od drugiej połówki i pomimo bycia w związku zachowuje się tak, jakby nadal był singlem – może pojawić się samotność. Jest ona tym bardziej dotkliwa, jeśli idzie w parze z poczuciem niesprawiedliwości. To uczucie z kolei pojawia się wtedy, gdy jedna ze stron stara się dotrzeć do partnera, angażuje się emocjonalnie i próbuje zbudować wspólną przestrzeń, a druga ze stron tkwi za niewidzialną ścianą i nie czuje potrzeby jej zburzenia – taki związek nie jest oparty na solidnych podstawach. Czasami da się nad tym pracować – niedostępny emocjonalnie, obojętny partner może chcieć się zmienić i pracować nad sobą. Wtedy pomocna okaże się terapia dla par, która jest w stanie pomóc partnerom otworzyć się na siebie nawzajem i na swoje potrzeby. Psychoterapia indywidualna również może pomóc – problemy z emocjami, wycofanie i nieumiejętność okazywania swoich uczuć to problem, który bierze się z jakiegoś powodu – odnalezienie go, zrozumienie i przepracowanie pomaga na wytworzenie zdrowych, lepszych wzorców. Nie zawsze jednak partner chce się zmienić, nie zawsze bowiem widzi taką potrzebę. Swoje zachowanie może tłumaczyć rutyną codzienności czy długoletnim stażem związku. Samotność w małżeństwie jest bardzo bolesna. Może też dotknąć małżeństw z długoletnim stażem. Może być też powiązana z uczuciem obojętności i poczuciem, że małżonków łączy już tylko przyzwyczajenie czy poczuciem obowiązku. Czasami jest przestrzeń, by nad tym pracować i na nowo odnaleźć siebie nawzajem. Czasami jednak samotność staje się tak dotkliwa, że rozstanie jest najlepszym pomysłem. Kiedy zakończyć związek? Nie każdy związek kończy się szczęśliwie i jest już tym jednym, jedynym i na całe życie. Czasami warto się z tym pogodzić i iść dalej przez życie samodzielnie. Zamknięcie jednych drzwi pozwala otworzyć nowy rozdział w życiu i na nowo odnaleźć siebie oraz poprawić jakość swojego życia. Kiedy zakończyć związek? Zrób to, jeśli związek, zamiast źródłem miłości i poczucia bezpieczeństwa, jest dla Ciebie źródłem bólu, strachu i cierpienia. Nie zawsze da się uratować związek, nie zawsze jest sens go ratować. Czasami po prostu trzeba ratować samego siebie. Jeśli partner stosuje wobec Ciebie przemoc – fizyczną, psychiczną, seksualną lub ekonomiczną, wykorzystuje swoje przewagi, by Ci zaszkodzić i sprawić ból – odejdź i pomóż sobie. Zakończ związek też wtedy, gdy pojawił się ktoś inny. Czasami tak bywa – ludzie zakochują się w sobie nawzajem nawet, gdy tkwią w innych związkach. Bywa tak, że jest to zdrada jednorazowa – coś, co partner może wybaczyć i można wspólnie przepracować, by wyjść z kryzysu, odzyskać wzajemne zaufanie i zawalczyć o miłość. Jednak gdy ta trzecia osoba staje się ważniejsza, zakończ wcześniejszy związek. To uczciwe rozwiązanie względem wszystkich zainteresowanych. Jeśli nie masz pojęcia co łączy Cię z partnerem, ale czujesz, że to nie jest miłość – to też sygnał, że warto rozważyć rozstanie. Możesz też spróbować terapii dla par, ale w jej trakcie także możecie dojść do wniosku, że miłość się zakończyła – pozostał sentyment czy poczucie obowiązku, ale na pewno nie miłość. Pamiętaj, że terapia może pomóc wyjść z kryzysu w związku, ale też pozwolić zrozumieć, że nie ma sensu brnąć w ten związek dalej – wszystko zależy od was i wniosków, które uda się wam wysnuć. Czasami w związku może nie być miłości, ale może być wdzięczność. Tak bywa, że jedna ze stron tej drugiej bardzo dużo zawdzięcza – bo partner pomógł przetrwać trudne chwile, służył wsparciem i czujesz, że masz względem niego dług. Każdy człowiek ma wady. Nie zauważa się ich w pierwszych, romantycznych początkach związku, ale z biegiem czasu coraz bardziej wychodzą one na jaw. Przestaje się patrzeć na partnera przez pryzmat różowych okularów. To wszystko jest jak najbardziej normalne. Tak samo jak kłótnie w związku. Jednak jeśli wady zaczynają przesłaniać zalety i przestajesz rozumieć co sprawiło, że w ogóle dany związek się rozpoczął, jeśli ciągle pojawiają się kłótnie, coraz bardziej ostre, coraz dłuższe i bardziej obfite w obelgi i wyzwiska – to sygnał, że w związku dzieje się coś złego. Pamiętaj, że zakończenie związku – choć jest decyzją trudną i nierzadko bolesną – bywa najlepszą z możliwych. Nie zawsze jest sens brnąć w daną relację. Nie zawsze też da się ją naprawić. A związek dla samego związku może być bardzo obciążający dla psychiki i krzywdzący. Można zawalczyć o swój związek – jeśli nadal coś czujesz do partnera, oboje widzicie problem i chcecie naprawić to, co między wami było – terapia może wam pomóc. Nie zawsze jednak warto walczyć, nie warto też tego robić za wszelką cenę i kosztem samego siebie. Czujesz że masz problem w związku i nie wiesz czy już czas się rozstać ? SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI ! Poradnię Co tam? Psychoterapia bliska Tobie tworzy zespół doświadczonych psychoterapeutów. Nasze poradnie to miejsca z domową atmosferą. Oferujemy pełny zakres wsparcia dla Ciebie i twoich bliskich. Pomożemy w doborze najlepszego specjalisty. +48 698 115 005 Dyskretnie i komfortowo odbędziesz wizytę stacjonarnie w gabinecie – zapraszamy do jednej z naszych sieci placówek w Warszawie. Nie masz czasu na dojazdy ? Umów wizytę online ! Jeśli będziesz chciał, zawsze możesz spotkać się później z specjalistą w gabinecie. Najnowsze Powiązane Jeśli podoba Ci się ten artykuł, udostępnij go swoim znajomym.

Kiedy partner zostaje przyłapany na zdradzie lub przyznaje się do niej, niekoniecznie oznacza to koniec związku. Kluczowymi czynnikami często są cechy samej zdrady – czy był to jednorazowy błąd, czy długotrwały romans? Czy wystąpiło przywiązanie emocjonalne? Czy osoba, która zdradziła, przyznaje się do winy i chce odbudować O tym, kiedy kryzys oznacza koniec związku, jak długo warto walczyć o partnera i jak to robić mądrze, dlaczego po każdym związku trzeba przejść żałobę i dlaczego w zdrowych związkach nie ma połówek pomarańczy, lecz są całe pomarańcze rozmawia Dagny Kurdwanowska z Justyna Dworczyk. Dagny Kurdwanowska: Poprzednio rozmawiałyśmy o kryzysach, które dla pary mogą być szansą. Dziś porozmawiamy o tym, że kryzys może być innym rodzajem szansy. Justyna Dworczyk: Na nowy związek. Tak, porozmawiamy o rozstaniach. Przychodzi ten moment, kiedy partnerzy stwierdzają, że walka o związek nie ma już sensu i decydują się go zakończyć. Chcieliby to zrobić w przyjaźni. Przyjacielskie rozstanie to fakt czy mit? Przyznam, że znam mało par, które rozstały się po przyjacielsku. Udaje im się natomiast stać się przyjaciółmi już po rozstaniu. Mało jest też par, które rozstają się na pierwszej rozprawie rozwodowej, choć z własnego doświadczenia wiem, że jest to możliwe. Moja sprawa rozwodowa trwała 10 minut. Dlaczego nie wszystkim się to udaje? Jeśli się rozstaliśmy, to znaczy, że pewnych spraw sobie nie dojaśniliśmy. Nie mam na myśli dojaśnień typu, kto pojedzie z dzieckiem do dentysty, czy z kim spędzi pierwsze święta i co z pożyczką, ale dojaśnienia dotyczące tego, jaki jest nasz problem i jak możemy go rozwiązać, kto i co nam może w tym pomoc, czy to jest w ogóle możliwe. Rozstaliśmy się, bo nie znaleźliśmy pomostu do bycia razem. A jest możliwa sytuacja, w której wyjaśniliśmy sobie wszystko i to nam dało poczucie, że nie ma sensu dalej walczyć o ten związek? Z mojej praktyki wynika, że tak jest rzadziej. Kiedy dochodzi do momentu wyjaśnienia, pojawia się szansa. Skoro partnerzy wiedzą, w czym tkwi problem, mogą przynajmniej przystąpić do pracy nad jego rozwiązaniem. Częściej obserwuję sytuację, gdzie oni jednak tego nie widzą. A nie widzą, ponieważ wokół nich jest dużo zamieszania i chaosu. Ludzie, którzy chcą się ze sobą rozstać często nie potrafią rozpoznać swoich emocji. Nie wiedzą, czy są smutni, czy są źli, czy w nich jest krzywda, czy wina. Na rozmowę o emocjach nie było w tym związku miejsca. Do tego dochodzą ludzie, którzy wokół nich się kręcą – podpowiadacze, tzw. ratowniczki. Oni też mogą narobić niezłego bałaganu. Ich intencje są zazwyczaj dobre, ale koniec końców każdy z pomagaczy amatorów naciąga tę kołdrę w swoją stronę, filtrując tę sytuację przez własne doświadczenia. Stąd przyjaciółki, które radzą – Zostaw go, bo jeśli cię raz zdradził, to na pewno znów to zrobi. Albo – Daj sobie spokój, przestań o to walczyć, bo i tak faceci są zawsze górą. Są i takie, które mówią – Walcz za wszelką cenę, bo rodzina jest najważniejsza. Tak reagują zwłaszcza mamy i teściowe, które często mówią, żeby przymknąć oko dla dobra dzieci. Czy w takim zaplątaniu, kiedy zewsząd pojawiają się sprzeczne komunikaty, jest jakiś sposób na to, żeby znaleźć siebie i swój własny głos? W hałasie nic nie jest możliwe. Kiedy nastanie cisza możliwe jest wszystko. Kobietom, które zdołały opanować zamęt proponuję, żeby zadały sobie ważne pytania. Jedno brzmi – czy to ten? Drugie: Jak ja to wiem, że jestem kochana? Po czym to poznaję? Będąc przekonaną, że dojrzała miłość wyraża się w kategoriach fizycznych proszę, aby skupiły się na konkretnych zachowaniach, jakie obserwują u swoich partnerów, a które dają im taką pewność, że są kochane. 99% kobiet nigdy nie zadało sobie tego pytania! Ja też do nich należałam. Odpowiedzi na to pytanie mogą być bardzo różne. Warto przyjąć je, nie oceniając, nie wartościując, nie porównując się z innymi. Jedna z kobiet, uczestniczek warsztatów podzieliła się własnym odkryciem – Kiedy wyjeżdżam i jestem w innym mieście, a on mi wysyła esemsa: „Dzień dobry kotku, wolę się budzić obok ciebie”, albo kiedy w ciągu dnia odgarnie mi włosy z czoła i patrzy tym maślanym wzrokiem i lekko chłopięcym uśmiechem, to ja wtedy wiem, że to jest miłość. Inna mówi z kolei, że przypomina sobie, jak kiedyś jej mąż przechodząc obok, klepał ją w pupę i wydawał z siebie lwi pomruk, jakby chciał ją zjeść – wtedy nie miała wątpliwości, że jest kochana. Jeszcze inna bez trudu zdiagnozowała miłość: stolik w ulubionej restauracji, kwiaty bez okazji, niespodzianki takie jak koncert, teatr… Tych objawów miłości jest tyle, ile kobiet. Przestrzegam przed zawężeniem ich do tych, które wymieniłam. W poprzedniej rozmowie mówiłam o „robieniu miłości”. Ten okres próby polega na tym, że możesz zatrzymać się pomyśleć, czego potrzebujesz, aby wiedzieć, że jesteś kochana, co w tym związku dostajesz, a czego brakuje. I uwaga, jeśli dojdziesz do wniosku, że jednak dostajesz niewiele, to nie jest powód do rozstania. Wciąż warto walczyć? Walczyć w ogóle nie warto. Walka utrzymuje w pozycjach jakiegoś wroga. Warto to wszystko uspokoić, przyjąć zaakceptować, że jest źle i zatrzymać walkę. Zacząć uświadamiać sobie, co się dzieje i dlaczego. Jeśli para jest ze sobą pięć, sześć lat, to ja bym starała się taki związek ratować. To moment w którym można przejść do drugiego etapu: jak mój partner wie, że jest kochany. Czy i po czym to rozpoznaje. Nam się często wydaje, że to coś niezwykłego nieosiągalnego. Tymczasem jedna z kobiet po warsztatach podzieliła się tym, co usłyszała od swojego męża. On poznawał miłość po tym, jak ona nosi obrączkę. Nigdy by na to nie wpadła, że to jest dla niego takie ważne. Przyznasz chyba, że ten czyn nie należy do zbyt ekstremalnych, że da się to robić dla kochanej osoby. Inna zaś usłyszała, że jej mąż wiedziałby, że jest kochany, gdyby ona choć raz w tygodniu zrobiła mu wieczorem kanapki. Potem już tylko pozostaje sobie „To” robić. Ona mu zrobi kanapki, a on ją klepnie w pupę? To takie proste? A co nam do tego, jak inni robią sobie miłość? Po co wartościować? To nie jest mój przepis, to pochodzi od realnych partnerów, którzy tak rozumieli objawy miłości. Przepraszam bardzo, ale biorąc pod uwagę, że do tej pory nie mieli pojęcia lub kiedyś wiedzieli, a teraz zapomnieli jak się kochać i dlatego być może grozi im rozwód, biorąc pod uwagę że ona pięć lat czeka aż on się domyśli, jaki jest wzór na kochanie jej, zamiast mu go podyktować, nie wydaje mi się, aby to było aż takie proste dla tych par… Mówisz o parach, które są ze sobą pięć lat, a statystyki mówią, że większość par, które się rozwodzą tych pięciu lat ze sobą nie wytrzymuje. Jak myślisz, gdzie tkwi problem? Że nie wytrzymują? Tak. Jest taki popularny trend, który przeszkadza ludziom robić dla siebie miłość – to są potrzeby. Jakoś tak się porobiło, że kobiety mylą rozumienie swoich potrzeb z roszczeniami, aby je spełniać. Wchodzą w związki przekonane, że mężczyzna powinien je spełniać. I myślę, że jest to bardzo agresywne podejście. Zastanawiam się skąd w ogóle kobiety mają taki pomysł. Chcą być punktem odniesienia, wokół którego mężczyzna ma krążyć. Bardzo romantyczne, ale to nie ma nic wspólnego z życiem. Mężczyźni nie przychodzą na świat po to, żeby spełniać potrzeby jakiejkolwiek kobiety. Niektóre kobiety zdają się być zaskoczone tym faktem. Moja mama i babcia zawsze uważały, że wyjście za mąż da mi poczucie bezpieczeństwa. Pod poczuciem bezpieczeństwa kryje się często bezpieczeństwo finansowe. Pieniądze bardzo dużo namieszały w naszych związkach. Jeśli wchodzisz z takim oczekiwaniem w związek – wchodzisz do paszczy lwa. Kobieta decydując się na wspólne życie musi poza związkiem stać na własnych nogach. Musi być całą pomarańczą, a nie połówką? Tak. Jeśli on zapewnia bezpieczeństwo – od podstawowych rachunków przez wakacje skończywszy na butach i torebkach, w których na pewno poczujesz się bezpiecznie w każdej sytuacji towarzyskiej, to z czym zostajesz, kiedy ten związek się kończy? Co będzie z twoim bezpieczeństwem? Jeśli zarabiasz własne pieniądze i jesteś samodzielna finansowo to, gdy on odejdzie albo ty zechcesz odejść twój świat się nie zawali. Myślenie, że mężczyzna powinien być odpowiedzialny za sferę finansową w związku jest zgubne. Wiem, że to jest niepopularne, co powiem, ale kobieto, sama musisz zadbać o swoją potrzebę bycia bezpieczną finansowo. Chcemy mieć ciastko i zjeść ciastko – być niezależne, a jednocześnie mieć zapewnione przez mężczyznę bezpieczeństwo finansowe? Zgadza się! Nasze wyobrażenia na temat mężczyzn, z którymi chciałybyśmy wieść życie są skrajne. Ma być romantyczny, ale męski, dowcipny, ale i poważny. Ty chcesz jechać z koleżankami do SPA, to on zanosi ci torbę do samochodu, ale gdyby sam zechciał iść z kolegami na piwo, to nie spotka się to z zachwytem. Jest odpowiedzialny i spontaniczny. Wyrecytuje wiersz, a potem da komuś w zęby. To jest niemożliwe do pogodzenia. Trzeba zejść z tych nierealnych oczekiwań. Każdy kij ma dwa końce. Coraz więcej kobiet zarabia więcej od swoich partnerów. Oczywiście. Wiele par dziś się rozstaje nie tylko dlatego, że kobieta chce się uwolnić od zaborczego partnera i wreszcie się realizować, ale też dlatego, że on za mało zarabia i jest za mało przedsiębiorczy, a na pewno jest mniej przedsiębiorczy od niej. I on nawet klepie ją po tej pupie, smyra za uchem, przynosi kwiaty, ale dla niej to nie miłość. Miłość będzie, jak ją przebije w dochodach. Mamy tu dwa destrukcyjne wzorce. W jednym dominują mężczyźni, w drugim kobiety. A gdzie równowaga? Masz rację. Właśnie rozmawiamy o jej braku jako czynniku, który rujnuje związki. Nie da się być niezależną i oczekiwać, że facet spełni wszystkie potrzeby. Wiele związków poddaje się, kiedy przychodzą pierwsze konflikty i przestaje być przyjemnie. Partnerzy wychodzą więc z założenia, że zamiast się męczyć, lepiej po prostu się rozejść. Związki nie mogą być tylko przyjemne. Oczywiście, takie związki funkcjonują. Są nimi na przykład… trójkąty. Mężczyzna szuka przyjemności z inną kobietą poza swoim małżeństwem. Ta trzecia z jakiegoś powodu się na to godzi. Z jakiego? Bo dzięki temu ona jest w związku, w którym jest tylko przyjemnie. Ona często nie martwi się tym, że on ma żonę. Jest jej wygodnie. Ona nie chce tych wszystkich związkowych trudności. Trudności, codzienności, tak zwana bieżączka zostają w związku tego mężczyzny. To z żoną on zamartwia się, jak rozwiązać problem syna w szkole, jaki kredyt mają wziąć. Z tą trzecią ma „przyjemnie”, ona go w tym zmartwieniu ukoi. Ona nie chce innej relacji. Dlaczego? Bo jest przerażona. Związek, dojrzały z opcją „nieprzyjemnie” ją przeraża. Nie wyleczyła się ze swojej historii i swoich poprzednich doświadczeń. Kobiety ignorują rany po swoich poprzednich związkach. Chciałyby przejść obok tego do porządku dziennego. Ale każde rozstanie jest szokiem i czymś bardzo trudnym. Po każdym zakończonym związku potrzebny jest okres żałoby i rekonwalescencji. To czas, kiedy możemy głęboko przemyśleć, w jaki sposób ja przyczyniłam się do jego rozpadu To „ja” jest bardzo ważne. Kobiety tego unikają i wchodzą w kolejny związek poranione, z cieknącymi od krwi ranami. Znajdują więc mężczyznę, który ma te rany opatrzyć i uleczyć. I na początku rzeczywiście tak się dzieje. On je opatruje i dlatego jest najwspanialszym mężczyzną, z którym one chcą teraz być. Ale ten związek zaczyna się od choroby. Może to całkiem długo potrwać, ponieważ oboje są już w koluzji – są uwikłani. Ten mężczyzna lubi się opiekować nieszczęśliwymi kobietami. A co jest pod spodem? Pod spodem jest chęć dominacji. On ją uzależnia od siebie? Ona potrzebowała opieki, a on jej tę opiekę zapewnia. Jest w tym rodzaj niezdrowej zależności. Mężczyzna nie jest w tym związku partnerem, ale raczej rodzicem dla tej kobiety. Kobietom, z którymi pracuję sugeruję wyraźnie – dajcie sobie czas, żeby się wyleczyć. Sprawdźcie, dlaczego wybrałyście akurat takiego partnera. Dlaczego wchodzicie w związek ułomne i chore? Tu niestety trzeba popracować, wrócić do tego, jakie kto miał wzorce rodzinne, jakie relacje z ojcem, jak tata traktował mamę, jak mama tatę, być może któregoś z rodziców brakowało… Trzeba sprawdzić, jakie masz w głowie skrypty i jakie w sobie nosisz prawdy. Zastanowić się, jak one wpływają na twoje wybory. Nie znając tych odpowiedzi tkwimy w związkach, które nas nie satysfakcjonują, ale w jakiś sposób dają nam to, co znane i bezpieczne? Zdecydowanie. Jeśli jesteś nadgryzioną pomarańczą i potrzebujesz dopełnienia, to poszukasz kogoś, kto też jest w jakiś sposób niepełny. Laleczka ze złamaną nóżką i miś z urwanym uszkiem – wiódł ślepy kulawego. Znajdą się w gęstym tłumie. Co się zmieni, jeśli kobieta wyleczy te rany sama? „Sama” jest pewną metaforą. Polecam krąg innych kobiet, pracę warsztatową, terapeutę. Sama oznacza nie w kolejnym związku i przy użyciu tej nowej relacji, jako środka leczącego. Jeśli w tym znaczeniu zrobisz to sama, sama nakleisz plastry, opatrzysz rany i wyjdziesz na świat, to nagle wokół ciebie pojawi się masa „zdrowych” partnerów. Zdrowych, czyli nie kandydatów na twoich pacjentów. Mężczyzn dotyczy to tak samo. Ci zdrowi nie chcą tej poranionej, bo nie interesuje ich rekonwalescentka, oni szukają partnerki. Rany i blizny nie są niczym wstydliwym. Dziś mało kto ich nie ma. Nie obligujmy jednak partnerów, by je nam opatrywali. Przecież nietrudno wyobrazić to sobie z innej perspektywy. Kiedy myślisz o sobie jak o zdrowej, pełnej, wartościowej, to nie jesteś zainteresowana rozwodnikiem, który ma zdjęcie żony w portfelu… W dobrych związkach nie ma połówek pomarańczy. To mit. W przyrodzie istnieją całe pomarańcze. To jak właściwie wygląda zdrowe i dojrzałe rozstanie? To jest bardzo trudne pytanie, bo rzadko się zdarza, żeby oboje partnerzy byli jednakowo na to gotowi. Czasem ona jest już gotowa, a on jeszcze nie, a czasem odwrotnie. Dobre rozstanie polega więc na tym, że ten z partnerów, który jest już gotowy pomaga tę swoją gotowość zrozumieć drugiemu. Wiele zależy od osoby, która podejmuje tę decyzję. Potrzebne są wówczas Jednoznaczne komunikaty, spokojne i asertywne: To koniec. Bez pozostawienia otwartej furtki. Mówimy tym samym – nie ma już w nas miejsca dla tej osoby. Zobacz, jak trudno jest to powiedzieć. Wydaje się to bardzo brutalne. Prawda, ale to nie musi się podobać. W tym właśnie problem. Stawanie w prawdzie jest trudne. Nie ma innej drogi. Zaprzeczanie rzeczywistości przez partnera, który taki komunikat otrzymuje, jest dla niego szkodliwe. Niejasne komunikaty ze strony partnera, który już podjął decyzję są okrutne. Klasyczne są barbarzyńskie metody: niech się domyśli po tym, jaki dla niej jestem, może sama zrezygnuje. Teraz też jasność i klarowność wydają ci się to brutalne? Zdrada nie jest brutalna, dopóki się o niej nie dowiesz. Komunikaty muszą zawierać fakty, np. między nami już od dawna dzieje się tak i tak. Zobacz, próbowaliśmy, ale to nic nie dało. Nie można interpretować faktów. Trzeba mówić o swoich odczuciach, emocjach, myślach, intencjach. I robić to na raty, bez pośpiechu, żeby było ludzko. Z drugiej strony, często jest tak, że partner podświadomie czeka już na to rozstanie. Jest świadomy rozkładu związku oraz wyczerpania możliwości, aby go naprawić. Nie ma odwagi zainicjować rozstania. Czasem ten brak odwagi, aby powiedzieć „to koniec” wynika z lęku przed samotnością. Zaczynam rozumieć, dlaczego jest taki problem z przyjacielskimi rozstaniami. Tak wiele rozwodów kończy się przecież ostrymi wojnami. – Tatuś nas porzucił – mówią kobiety. Ta dzi*ka zrujnowała mi życie – mówią mężczyźni. To przez brak gotowości? Tak. I przez to, że forsujemy rozstanie za szybko, za silnie, za mocno. Partner może mieć poczucie niesprawiedliwości, przenosi całą odpowiedzialność za rozpad na osobę, która zainicjowała rozstanie. Zastanawiam się, jak ludzie z tego w ogóle wychodzą. Jeśli nie spotkają na swojej drodze osoby, która je wesprze, nie przeczytają książki, która pomoże im się obudzić i wyjść z zaklętego kręgu obwiniania, nie skorzystają z terapii, to będzie im strasznie trudno poradzić sobie samemu. Dojrzałe rozstanie wymaga też dojrzałej rozmowy, bez przemocy. Jeśli oskarżamy, nigdy nie wyjdziemy z tego w jednym kawałku. Nie zaczynaj od „Ty”. Zacznij od „Ja”, bo na to, co dzieje się teraz pracowały równo obie strony. Przyjrzyj się więc, jaki był twój udział, bo tylko jeśli to zrozumiesz da ci szansę, żeby wystartować w nowy związek inaczej. Może lepiej i dojrzalej. Inaczej potkniesz się o te same schody. Mówimy o sytuacji, w której to kobieta decyduje o zakończeniu związku, a co kiedy to mężczyzna przychodzi i mówi – nie ma już dla ciebie miejsca w moim życiu? Wiem, że to potwornie boli, ale popatrz na to, jak na prezent. Być może on ci daje prezent, którego sama byś sobie nie dała. Może nie jutro, nie za tydzień, ale za rok zobaczysz w tym szansę i nową możliwość. Kobietom w takiej sytuacji mówię – możesz zaprzeczać rzeczywistości, ale co ci to da? Jaki los sobie szykujesz, opierając się rozstaniu, które jest faktem. On się już z tobą pożegnał. Nieważne, czy jeszcze przez jakiś czas będziecie mieszkać w tym samym domu jeść ze wspólnej lodówki i wkładać pranie do tej samej pralki. I tak nie jesteście już razem. Najlepsze, co możesz zrobić, to zastanowić się, dlaczego do tego doszło i co możesz zrobić dla siebie. Życie w poczuciu krzywdy i w bólu jest autodestrukcją. Odpuść. A rozstanie na próbę ma sens? Rozstanie na próbę. Hmm, dla mnie to brzmi jak „zdzwonimy się”, kiedy nie masz nawet numeru osoby, którą przypadkowo spotkałaś w galerii handlowej. Ona rzuca ci się na szyję, a ty marzysz żeby już sobie poszła. Wiadomo, że się nie zdzwonicie tak samo, jak wiadomo, że do siebie po tej próbie nie wrócicie. Choć oczywiście zdarza się, niektórym się udaje. Co nam zostaje po dojrzałym rozstaniu? Jeśli przez to przejdziemy, to zostaje nam skarbnica wiedzy i informacji o sobie, o swojej tożsamości, o swoich wartościach. Dowiadujesz się nagle, co jest dla ciebie ważne, co ma dla ciebie sens, jakie są twoje prawdy o sobie, o ludziach, o relacjach. Dowiadujesz się, co myślisz o mężczyznach, o miłości. Dowiadujesz się też, co myślisz o porażce, o sukcesie, czy bierzesz pod uwagę drugą szansę. Możesz się zorientować, że szwankuje ci komunikacja, że nie radzisz sobie ze wszystkimi emocjami. A wtedy możesz coś z tym zrobić, możesz zacząć nad tym pracować. I okazuje się, że nabywasz zupełnie nowe kompetencje, a miś z oberwanym uszkiem nie ma już u ciebie szans. Powrót do siebie po rozstaniu jest możliwy? Na początku naszej rozmowy wspomniałam, że moja rozprawa rozwodowa trwała 10 minut. Rozstaliśmy się w zgodzie. Nie na próbę. Na zawsze. Rok po rozstaniu znów byliśmy razem, a jeszcze rok później wzięliśmy drugi ślub. To było po 17 latach bycia razem. To ja byłam osobą przygotowującą mojego męża do rozstania. I wiem, że w tamtym momencie to było właściwe. Uważałam, że rozwód jest nieuchronny. Do czegoś nie mieliśmy dostępu. Rozwód to zmienił? Tak. Rozwód pozwolił patrzeć z innej perspektywy. To nie znaczy, że przeszliśmy przez niego bez szwanku. pozostawił w nas blizny. To nie jest coś, co się przechodzi ot tak. Ale oboje nas skłonił do weryfikacji tego, czym był nasz związek, jak w nim funkcjonowaliśmy, co było piękne, a co nie może się już powtórzyć. W końcu doszliśmy do tego, że się pogubiliśmy, ale życie bez siebie jest udręką, jedną wielką tęsknotą. Ten związek, który mamy teraz jest zupełnie inny. Dopiero po tych 17 latach weszliśmy w fazę robienia miłości. Rozmawiasz więc z bardzo „kompetentną” osobą. *** Justyna Dworczyk – trenerka, coach, mówca, wykładowca, autorka warsztatów Ta, Która Wie. Integrując różne podejścia – coachingowe i terapeutyczne towarzyszy ludziom w zmianie. Pomaga poprawić jakość życia przez uzdrowienie relacji rodzinnych, partnerskich, biznesowych. Kieruje się tezą, że dobre relacje to szczęśliwe życie. Pracownik odchodzący na emeryturę może rozwiązać umowę o pracę zarówno poprzez jej wypowiedzenie, jak i w drodze porozumienia stron. Urlop wypoczynkowy przysługuje mu w wymiarze proporcjonalnym do przepracowanego u Państwa w tym roku okresu, chyba że przed zakończeniem tego zatrudnienia pracownik wykorzystał urlop w wyższym wymiarze.
Na początku związku zdrada wydaje się niemożliwa. To zdarza się innym, ale nie nam. My jesteśmy szczęśliwą parą aż do grobowej deski. Rzeczywistość bywa jednak mało książkowa. Zdrada to doświadczenie wielu par. Czy musi ona oznaczać definitywny koniec związku? Jak przeżyć żałobę po zdradzie i ułożyć sobie życie na nowo? Czy zdrada może mieć swoje dobre strony? – wyjaśnia Magdalena Sękowska, psycholożka i psychoterapeutka, dyrektor Kliniki Uniwersytetu SWPS Rodzina-Para-Jednostka w Poznaniu. Ewa Pluta: Co zdrada oznacza dla związku? Czy zawsze musi wiązać się z rozpadem relacji? Magdalena Sękowska: Dużo zależy od znaczenia, jakie para nada zdradzie. Dla jednych może ona rzeczywiście oznaczać definitywny koniec związku. Zwykle te osoby wartościują świat w sposób czarno-biały: to już jest koniec, coś się skończyło; albo wierność, albo nic. Dla drugich zdrada będzie jak niezaleczona rana – ciągle krwawi, trudno ją zalepić plastrem, mimo to idziemy dalej. Kolejni potraktują zdradę jako ważny komunikat o związku, sygnalizujący o wewnętrznym zagrożeniu. Dotychczas para nie odbierała sygnałów świadczących o wzajemnej frustracji i niezadowoleniu. Partnerzy mogli nie chcieć zobaczyć, że ich związek trawią problemy. Po zdradzie trudno udawać, że wszystko jest w porządku i nic się nie dzieje. Dzieje się, i to źle. Jeśli partnerzy wezmą odpowiedzialność za zdradę, może być ona początkiem transformacji związku. Czym jest zdrada z indywidualnego punktu widzenia? Często wołaniem: zobacz mnie, usłysz, tu jestem. Nierzadko aktem zemsty, w którym ujawniają się emocje dotychczas wobec partnera tłumione, jak złość czy gniew, a które kanalizują się w akcie seksualnym. Czasem sposobem na podniesienie poczucia własnej wartości. Zwłaszcza u tych osób, które partner ciągle strofuje i kontroluje: nie umiesz nawet odłożyć sztućców jak trzeba; zostaw, ja to zrobię lepiej. Natrętnie wraca myśl: może ze mną faktycznie coś jest nie tak? Nagle pojawia się w pobliżu osoba, która akceptuje, komplementuje, nie czepia się drobnostek. W jej towarzystwie można pozornie odzyskać dobre zdanie o sobie. Zdrada może być też rekompensatą za porażki w sferze seksualnej. Także okazją, aby zrealizować fantazje, których partner nie akceptuje. Na zdradę trzeba patrzeć z różnych perspektyw. I pamiętać, że zdrada nie jest problemem, ale to, co pod spodem – czyli więź łącząca partnerów. Jeśli jest zagrażająca, nadszarpnięta, wręcz słaba, partnerzy będą szukać atrakcji i pseudobezpieczeństwa na zewnątrz. Partnerzy mogą inaczej definiować zdradę. Co wtedy? Niewątpliwie zdrada jest naruszeniem normy, kontraktu, przekroczeniem granicy. Na przykład zdrada pod wpływem alkoholu. Pewnie są pary, które uważają, że to żadna zdrada. Ale są też takie, w których jedna osoba twierdzi, że to zdrada, a druga ma inny pogląd. To jest ważny moment w życiu partnerów, w którym powinni zastanowić się, jak rozumieją wspólne życie. Może się okazać, że każde z nich ma inaczej wytyczone granice, a rozbieżności są tak duże, że nie sposób dalej żyć razem. Doświadczenie zdrady pozwala to zweryfikować. Bycie w związku nie oznacza, że nie mogą nam się podobać inne osoby i że nie możemy o nich fantazjować. To jest normalna sprawa. Dojrzałość polega jednak na tym, że wybieram tę konkretną osobę i bycie w bezpiecznej więzi. To oznacza, że znam obszar bezpieczeństwa partnera/partnerki i nie robię niczego, co mu zagraża. Często skupiamy się na zdradzie, pomijając drogę, która do niej prowadzi. Tak jest łatwiej? Nie jest łatwo przyjąć do wiadomości, zwłaszcza zdradzonemu partnerowi, że niewierność stanowi sygnał świadczący o związku, podobnie jak faktu, że prawdopodobnie odpowiedzialność leży po obu stronach. Co ciekawe, wiele osób nabywa dzięki zdradzie nową tożsamość – ofiary, osoby zdradzonej – i mocno się w niej zakotwicza. Pozycja ofiary daje moralną wyższość: to ty mnie zdradziłeś, powinieneś się cieszyć, że w ogóle możesz tu mieszkać i bawić się z moimi dziećmi. Taka postawa może sprawić, że para nie wykorzysta informacji płynących z doświadczenia zdrady do dalszego rozwoju. W konsekwencji partnerzy nie przejdą całego procesu wychodzenia ze zdrady, czyli kolejno: fazy szoku, zaprzeczenia, przeżywania, przebaczenia i integracji. Co daje przejście przez te wszystkie fazy: od gniewu, przez „dlaczego to spotyka właśnie mnie”, po przebaczenie zdrady? Dzięki przepracowaniu zdrady można dotrzeć do swoich głębokich potrzeb. W rezultacie uświadomić sobie, jak wielkie znaczenie ma ta relacja i że zdrada nie przekreśla jej wartości. Nadal jest to relacja oparta na intymności, atrakcyjna, pobudzająca, dająca zadowolenie w innych obszarach życia. Przepracowanie zdrady pozwala zamknąć przeszłość i iść dalej. „Iść dalej” – gdyby to było takie proste. Rzeczywiście, nawet rozwód nie oznacza psychologicznego zakończenia związku. Rozstanie po rozwodzie czasami trwa trzy lata. Nie oznacza to, że przez trzy lata kocham go/ją, ale że nadal istnieje łącząca nas nić, ta osoba jest we mnie. Czasem słyszę w gabinecie: „Rozwiedliśmy się, ale ja nadal o nim śnię. Zastanawiam się, co on robi, jak mu się wiedzie”. Niektóre osoby mówią, że po zdradzie już nikomu nie zaufają. To oznacza, że poprzedni związek jeszcze się nie zakończył. Można powiedzieć, że na poziomie psychologicznym jest to uzasadnione, dopóki brak zaufania nie stanie się motywem przewodnim w życiu. Doświadczenie zdrady jest idealną pożywką dla różnych generalizacji: mężczyźni są nic nie warci, mama zawsze powtarzała, że nie można im ufać; wszystkie kobiety ranią etc. Z czasem przestajemy sprawdzać rzeczywistość i zaczynamy ją przeżywać przez pryzmat zgeneralizowanych przekonań. To nie jest dobre, bo zawęża możliwości w życiu i zniechęca do eksperymentowania. Raz zawiedzione zaufanie trudno odbudować, ale nie jest to niemożliwe. Ważne, żeby ten pierwotny lęk nazwać i na bieżąco analizować swoje emocje. Trudne jest też wybaczenie zdrady. Co to właściwie znaczy – wybaczyć? To znaczy: dopuścić do siebie doświadczenie zdrady i nadać mu swoje znaczenie. Też ujawnić swój ból, ale nie zatrzymywać się na etapie jego przeżywania, lecz zastanowić, co on może dobrego dać. Wybaczyć oznacza też wrócić do więzi. Nie rozpamiętywać bez końca zdrady partnera: gdzie byli ze sobą, co robili, jak się dotykali. „Wybaczam, bo jesteś dla mnie ważny. Uświadomiłam sobie, jak bardzo cię kocham. Wybaczam, bo widzę, że się zmieniasz”. Wybaczyć nie oznacza jednak akceptacji zachowania czy zapomnienie o zdradzie. To zaakceptowanie doświadczenia i wyciągnięcie z niego lekcji dla siebie i związku. Jeśli zdrada oznacza koniec relacji, warto wybaczyć dla siebie, żeby zrobić miejsce na nowe doświadczenia, a nie tkwić w przeszłości. Bardzo dojrzałe podejście. Jak wiele par je reprezentuje? Raczej niewiele. Wiele osób jest przekonanych, że raz wystarczy się pokochać, a potem już wszystko będzie dobrze. Od kilku lat obserwuję wśród par, że one nie mają wypracowanych strategii radzenia sobie z trudnymi sytuacjami. Zamiast mierzyć się z problemem, mówią: widocznie nie pasujemy do siebie; jak nie chcesz być w związku, to sobie idź, ja już mam dosyć. Nie dostrzegają w trudnościach wyzwania, z którym warto się zmierzyć, tylko sygnał, że związek jest w fazie agonalnej, więc należy go czym prędzej zakończyć. W takiej sytuacji skorzystanie z pomocy psychoterapeuty nie jest oznaką słabości pary, lecz jej siły, a umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach można się nauczyć. Czy są jakieś pożytki ze zdrady? Zdrada jest okazją, by przyjrzeć się swoim potrzebom. Pracuję często z parami, które mimo 25-letniego stażu nie wiedzą, czego potrzebuje partner. Żyją według starych założeń, przyzwyczajeń, rzadko mówią: teraz sprawdzam. Rutyna też robi swoje, między innymi zabija ciekawość drugiego człowieka. Zdrada może być zaproszeniem do rozmowy o związku, „przeglądem” relacji. Stephen Karmpan, psychoterapeuta i analityk transakcyjny, stworzył skale intymności psychicznej. Po jednej stronie skali jest milczenie, potem rozmowa o sprawach codziennych i ideach, następnie rozmowa o mnie i o tobie, na drugim końcu rozmowa w kategoriach „my”. Wiele par nie wychodzi poza powierzchowną wymianę zdań o różnych sprawach, ludziach, ideach. Bez intymności psychicznej trudno myśleć w kategoriach „my”. Zdrada jest okazją, by przyjrzeć się swoim potrzebom. Pracuję często z parami, które mimo 25-letniego stażu nie wiedzą, czego potrzebuje partner. Żyją według starych założeń, przyzwyczajeń. Rutyna też robi swoje. Zdrada może być zaproszeniem do rozmowy o związku, „przeglądem” relacji. „Może skonsolidujemy nasze liczne kredyty?”, „Popatrz, jak sąsiad skosił ogródek” – dlaczego czasem to jedyne na co stać związek z 25-letnim stażem? Intymna rozmowa wymaga otwarcia się na drugą osobę, z czym związane jest ryzyko zranienia. Dochodzą jeszcze wyniesione z domu wzorce budowania bliskości i intymności, a czasem ich brak, bo w niektórych rodzinach nie jest przyjęta rozmowa o sobie, o nas, dzielenie się swoimi emocjami. Dużo się domyślamy. Nazywam to pseudotelepatią: „Ja myślę, że ty myślisz”. „Połóż się, jesteś zmęczony” – ale czy na pewno partner jest zmęczony? Skąd mamy to wiedzieć, jeśli nie zapytamy? Nie rozmawiamy, bo jesteśmy zbyt pochłonięci logistyką życia. Teraz, w okresie pandemii, to wychodzi. Wychodzą tłumione emocje, dawne pretensje, utajone żale. Dom wysprzątany, seriale obejrzane, zostaliśmy we dwoje i jest ciężko. Ludzie przypominają sobie trudne chwile z przeszłości, na przykład zdradę. Zaczynają ją na nowo przeżywać, często w sposób nieadekwatny. Boję się o pary w czasach pandemii. Wiele nie wie, jak konstruktywnie ze sobą rozmawiać, a sytuacji nie pomaga lęk o przyszłość i zamknięcie w czterech ścianach. Zdrada i co dalej? Pracuje pani z wieloma parami. Jak one sobie radzą z tak trudnym doświadczeniem? Widzę, że coraz więcej osób zostaje ze sobą mimo zdrady, choć różnie te doświadczenia wykorzystują. Jedne pary ciągle tkwią w przyszłości, bardzo się męczą, boli je ta sytuacja, ale nic z nią nie robią. Inne nie chcą rozdrapywać ran i próbują wrócić do stanu sprzed zdrady, co jest niemożliwe. Często decydują się na kolejne dziecko, podróż dookoła świata, odnawiają śluby, formalizują związek. Idą dalej, ale nie przepracowują doświadczenia zdrady. Najmniej jest par, które potrafią wziąć odpowiedzialność za zdradę i przetransformować swoje życie. Psychoterapeutka Esther Perel nazywa ich „odkrywcami” – ponownie wchodzą w ten sam związek, ale na innym poziomie. Warto być odkrywcą? Najłatwiej jest zakończyć związek. Kolejny nie będzie jednak szczęśliwy, jeśli nie wyciągniemy lekcji z poprzedniego i będziemy powtarzać ten sam schemat. Tak się nie da: przejść z jednej strony ulicy na drugą. Trzeba się zatrzymać i popatrzeć na mapę: czy dobrze idziemy, może lepiej zmienić tempo, wybrać inną drogę lub kierunek. Inaczej trudno będzie znaleźć to, czego szukamy w związkach: szczęścia, miłości, bliskości, bezpieczeństwa. Magdalena Sękowska – psycholożka, psychoterapeutka z ponad 30-letnim doświadczeniem, konsultantka zarządzania. Dyrektorka Kliniki Uniwersytetu SWPS Rodzina-Para-Jednostka w Poznaniu. Prowadzi psychoterapię indywidualną, specjalizuje się w pracy psychoterapeutycznej z parami wykorzystując Terapię Skoncentrowaną na Emocjach. Opracowała swoją autorską metodę wspierania relacji pomiędzy rodzicami i dziećmi poprzez przeprowadzanie obserwacji w warunkach naturalnych, czyli w domu. W swojej pracy wykorzystuje podejście systemowe, Terapię Skoncentrowaną na Emocjach, koncepcję skryptów międzypokoleniowych oraz Analizę Transakcyjną. Swoją wiedzę i doświadczenie wykorzystuje także w pracy z kadrą menedżerską i zarządami firm i korporacji.
6. Komunikacja to podstawa. 7. Odrobina tajemniczości. 8. Dobry plan. Długoletni związek i ochłodzenie intymnych relacji to nie rzadkość. To normalne, że po latach wspólnego życia wzajemna fascynacja erotyczna nie jest już tak silna. Na jej miejsce pojawia się szacunek, przyjaźń, zrozumienie. Końce i początki to część życia. Czasem bolesna, często trudna, ale nieuchronna, bo w końcu nie da się przeżyć życia stojąc w miejscu. Z kim lub czym już Ci nie jest po drodze? Kiedy jest czas na to aby zakończyć związek, relację? Zawsze kiedy coś się zmienia w życiu: na dobre, na złe, na takie sobie, możemy zaobserwować jak działa samoistnie mechanizm, przypominający kółka zębate w budowie zegarka. Jedna śrubka porusza kolejną, zębatki nachodzą na siebie i wprawiają w ruch jedna drugą, kółka kręcą się, czas płynie. Zmiana która zaczęła się od tego małego obrotu następuje. Dlatego najlepsza rada jaką można dać osobie, która nie wie jak zacząć, nie wie co robić i za długo stoi w miejscu brzmi: zrób cokolwiek: zacznij, działaj. Nigdy nie wiesz jakie mechanizmy w tobie i życiu uruchomi ten ruch: jakie śrubki zaczną się kręcić i jak daleko poniosą cię koła, które ten mały gest wyzwoli w całej majestatycznej machinie losu. Zmiana kosztuje Wszystko wspaniale, ale mimo to boimy się działania, boimy się tego mitycznego “co będzie gdy?”. Czemu? Nawet najlepsza, najwartościowsza zmiana, ma swoją cenę. Lubimy myśleć, że jest inaczej, że dobra zmiana, to bilans wyłącznie dodatni, że nic nie trzeba będzie poświęcać, że poza tym co zmienić chcemy wszystko inne pozostanie tak jak było. Często bywa jednak inaczej i dobrze zdawać sobie z tego sprawę. Najczulszym barometrem zmian, przewartościowania, rewolucji w naszej postawie są inni ludzie. Nasi przyjaciele, mężowie, żony, rodzice, nie da się przeżyć życia bez rozstań i rozstajów. Nawet jeśli trzymamy się kogoś i czegoś kurczowo. Na włosku Zauważyliście jak często relacja ulega zachwianiu kiedy pojawia się nowy partner, nowa praca, nowe miejsce zamieszkania, dziecko, potrzeba przepracowania własnych ograniczeń? Tak już jest, że relacja niekoniecznie nadąża za zmianą i czasami jest z nią w takiej sprzeczności, że ulega zerwaniu. Przyjaciele z dzieciństwa nie wytrzymują próby dorosłości, a znajomości z korporacji nie da się przenieść na inny grunt, kiedy zmienimy tryb życia, czy bywa tak, że próbujemy zachować relację za wszelką cenę: starając się, budując pomosty do osoby, na której nam zależy, powiewając biała flagą i zaprzeczając prawdzie, która spod tej flagi wygląda i znacząco spogląda nam w oczy. Przyjaźń, miłość, koleżeństwo – są bardzo ważne. Ale na pewnym etapie życia przyjdzie nam się czasami rozdzielić z tymi którym z nami nie po drodze, pójść osobno, porzucić dziecięce marzenia o wiecznej trwałości. ​ Moja książka – nie tylko na wakacje – pobierz fragment i zobacz TUTAJ. To jest zasadnicze pytanie i zanim sobie na nie odpowiecie, zadajcie sobie kilka pytań pomocniczych. Czy relacja w której jesteś jest wzbogacająca? Co z niej masz? Co zyskujesz, a co tracisz będąc w tej relacji? Jaki jest koszt jej zerwania? Jaki jest koszt pozostania w niej? Co jest punktem zapalnym i czy można z tym coś zrobić? Na ile czujesz się dobrze z myślą o byciu w tym związku/ relacji, a na ile jest to kwestia poczucia powinności, obowiązku? Jeśli po lekturze tych pytań pojawiają się w Tobie oskarżenia o egoizm, albo poczucie, że tak nie wolno myśleć, kalkulować, przejdź proszę do następnego akapitu. Egoizm to norma Lubimy wierzyć, że relacje międzyludzkie wyższego kalibru: takie jak miłość i przyjaźń są bezinteresowne i oparte wyłącznie na tym co wypowiedziane i jasno określone. Że jesteśmy od początku do końca zdefiniowani i zawsze fair – a wszystko jest jasne jak biały pokój w słoneczny wygląda inaczej. Miłość w ogólnym rozumieniu opiera się na wzajemności: nie kocham cię dla samego kochania, ale także dlatego, że ty mnie kochasz. Lubię być kochana. Lubię siebie oglądać w twoich oczach. Doceniam to, jak wygląda moje życie razem z tobą – i vice versa. Przyjaźnię się z tobą, bo daję ci coś co jest dla ciebie cenne i otrzymuję od ciebie coś czego sam potrzebuję. Podzielasz mój punkt widzenia, jesteś moim lustrem, dajesz mi wsparcie, nie czuję się przy tobie samotny, coś zyskuję na tej relacji. Dlatego to, że myślimy o sobie w relacji nie jest niczym nagannym. Tak nam wmówiono – ale prawdziwy egoizm to coś zupełnie innego. Więcej tutaj. Musimy dbać o siebie, bo siebie mamy na zawsze, a każdy kto wyrósł z pieluch wie, że każda inna relacja może się skończyć, ale ta ze sobą samą, samym, nam zostanie na zawsze. Co więc zrobić z oskarżeniami o egoizm? Nic, puszczać mimo uszu. I pamiętać, że nawet ten partner, który deklaruje, że myśli wyłącznie o nas i chce naszego dobra też tym działaniem załatwia jakieś swoje interesy i zaspokaja własne potrzeby. Mit totalnej bezinteresowności to tylko mit! Dlaczego relacje się kończą? Nie zawsze partner relacji jest w stanie pójść za naszą zmianą: nie zawsze on sam jest na nią gotowy. Często bywa tak, że robimy w życiu coś czego on w skrytości ducha potwornie się boi i przed czym woli uciec na koniec świata. Jak więc nasza relacja miałaby dalej trwać, jak moglibyśmy iść tą samą drogą, kiedy zmieniły się drastycznie nasze priorytety, nasze odbicie, struktura tego co daję i biorę? Bywa też oczywiście przeciwnie: przestajemy rozumieć naszego męża, żonę, przyjaciółkę bo oni poszli krok dalej, zmienili język, mapę myśli, przeszli na wyższy poziom w katalogu uczuć: a my stoimy tam gdzie staliśmy i pokrzykujemy: „halo, halo, chodź do mnie, wróć gdzie byłeś, przecież tutaj było nam tak fajnie”. Życie nie stoi w miejscu i jeśli my jesteśmy jak przyspawani do tego kim byliśmy, gdzie staliśmy, co było – często poniewczasie okazuje się, że tych ludzi, którzy byli z nami już wokół niema. Wołali i wołali, ale nie mogli się dobić i poszli swoją drogą. Czy można mieć o to do nich pretensje? Czasem w utrzymaniu i budowaniu relacji przeszkadzają nam boje o rację. Umiesz odpuszczać? Które relacje ucinać zdecydowanie? Małgosiu – piszecie nieraz – ale kiedy tak definitywnie odejść, zostawić, przestać? Nie wiem. Musicie odpowiadać sobie sami. Z całą pewnością jest jednak kilka takich sytuacji, w których ucieczka z relacji jest wskazana i uzasadniona i nie ma co dumać i rozważać. Jakie to sytuacje? Przemoc – psychiczna bądź fizyczna – dla mnie, na mojej mapie świata absolutnie dyskwalifikująca. To nie jest tak, że jeśli on/ ona raz stracił nad sobą panowanie, a potem przeprosił, to sytuacja się nigdy nie powtórzy. Nie znam sytuacji incydentalnego pobicia przez małżonka, które by nie miało ciągu dalszego. Z takiej relacji trzeba wiać. JUŻ. Kłamstwa, zawiedzione zaufanie – podobno łatwiej odbudować zburzone miasto niż odbudować zawiedzione zaufanie. Jeśli w relacji ciągle spotykasz się z takim problemem, daj sobie spokój. Toksyczne relacje – o nich więcej tutaj. Jałowe relacje – takie, które nic nie wnoszą – może nie zagrażają nam specjalnie, ale często obdzierają z sił i energii. Wyjście z nich nie jest specjalnie skomplikowane, warto więc czasem po prostu wykazać się asertywnością i je uciąć. W decyzji pomoże na pewno świadomość i uznanie, że mamy prawo uciekać od ludzi, którzy nas ranią, niszczą, czy odbierają nam całą chęć do życia. Znów: nie z egoizmu, ale ze zdrowej troski o siebie. Każda historia ma swój koniec, ale KONIEC to nie jest przecież koniec świata! Jak mieć dobre relacje? Na koniec warto podkreślić, że rozstaje to wcale nie musi być miejsce, w którym się definitywnie żegnamy. Znalezienie się w tym punkcie może być szansą na to, żeby z kryzysu wyjść obronną ręką, na zobaczenie, że skoro coś niedomaga, a nadal nam na sobie zależy, to możemy coś zmienić, zrobić, przyjaźnić się – to są czasowniki, a jak wiemy z lekcji polskiego – czasownik oznacza “robić coś”. Dlatego jeśli chcesz mieć dobre relacje, pamiętaj o odpowiedzialności za nie. Rzadko coś nam spada z nieba i pozostaje w stanie niezmiennym ot tak, na zawsze. Miłość, przyjaźń, wymaga dbałości i czułości, jest zaawansowaną lekcją empatii. Kto tego nie wie, temu przyjdzie się żegnać wiele razy. Zainspirowany?! Podaj dalej! Zerwane zaręczyny, jak każdy koniec związku, zawsze wiążą się z mnóstwem negatywnych emocji. Zakończeniu każdego związku towarzyszy ból i smutek. Jeśli byliście ze sobą długo, poczucie pustki w życiu może być jeszcze większe – w końcu partner lub partnerka byli w planach na następne miesiące czy lata. Teraz czeka cię Kryzys czy koniec związku? W praktyce trudno rozróżnić te dwa stany. Być może zadajesz sobie pytanie, na jakim etapie jesteście z obecnym partnerem. Kłócicie się, macie ciche dni, coraz częściej dostrzegasz oznaki, że związek nie ma sensu. Ale czy na pewno? Skąd masz wiedzieć, czy warto dać związkowi szansę? Zacznij od zadawania pytań. Nie partnerowi, tylko sobie. Oto przewodnik krok po kroku, który pozwoli ci zrozumieć, na jakim etapie jest twój związek. Definitywny koniec związku czasem trudno odróżnić od zwykłego kryzysu w miłości. Boimy się zerwać, choć czasem zastanawiamy się nad stanem swoich uczuć i nad tym, czy aby nasz parter jest tak samo zaangażowany w ten związek, jak my. „Tyle lat z nim spędziłam... Trochę szkoda. Znów będę sama. A jeśli już na zawsze? A jeśli to tylko chwilowy kryzys i zrywając, popełnię błąd?” – myślimy. Oznaki, że to nie miłość wcale nie są takie oczywiste. Na szczęście jest kilka sposobów, aby przekonać się, że związek nie ma chcesz się rozstać?Szukając odpowiedzi na pytanie czy to kryzys czy koniec związku, na początku zorientuj się, na ile twoje postanowienie o zerwaniu relacji jest ostateczne. Pomoże ci ćwiczenie. Weź karton, rozrysuj tabelkę: mają się na niej zmieścić cztery pola. Plusy i minusy rozstania. Plusy i minusy pozostania z aktualnym partnerem. Na przykład: "Co byłoby dobrego w rozstaniu? Spotkałabym za jakiś czas kogoś, kto lepiej do mnie pasuje. Co byłoby złego w naszym rozstaniu? Nie lubię samotności, pewnie byłabym smutna. Pozytywy pozostania w związku... lubię go, szanuję, cenię jego rady. Ciągle mam nadzieję, że może podejmiemy decyzję o powiększeniu rodziny, za czym tęsknię. Negatywy? Będziemy się kłócić, jak teraz, będę przez niego płakała...”. Daj sobie kilka dni na rozważania wszystkich za i przeciw, dopisuj nowe zadanie, które może przekonać cię, że to definitywny koniec związku: znajdź godzinę, dwie tylko dla siebie, usiądź wygodnie i wyobraź sobie siebie za 30 lat. Jak wyglądasz? Gdzie jesteś? Z kim jesteś? Co robisz, gdy wstajesz z łóżka, gdzie pracujesz, jak spędzasz czas wolny a jak wieczory? Czy widzisz obok siebie mężczyznę, z którym aktualnie jesteś w związku? Czy umiesz go sobie wyobrazić za 30 lat i chcesz, by ten przyszły on codziennie ci towarzyszył? Kryzys czy koniec związku? Daj sobie czasJeśli negatywy pozostania razem przeważają, jeśli widzisz więcej korzyści w zakończeniu relacji i absolutnie nie wyobrażasz sobie tego mężczyzny u swojego boku za 30 lat – to oznaki, że związek nie ma sensu. Chyba już wiesz, co powinnaś w takiej sytuacji zrobić? Ale może jeszcze nie jest to dla ciebie jasne, może wciąż masz wątpliwości. W porządku. Daj wam pół roku. Postaraj się zmienić coś na lepsze w waszym związku. Powiedz partnerowi, czego oczekujesz, czego ci brakuje, ale przede wszystkim: nagradzaj każde jego dobre zachowanie. Powiedz mu, co zrobił dobrego, fajnego, czym ci zaimponował. Dopiero, gdy po upływie tego czasu okaże się, że wszystko jest po staremu – zdecyduj się na definitywny koniec związku i odejdź. Wcześniej jednak, dla pewności, zrób krótki się, czy to koniec miłości. Zrób test psychologicznyZastanawiasz się, czy to koniec związku czy przejściowy kryzys? Odpowiedz TAK lub NIE na poniższe pytania. Czy… Często oskarżacie siebie nawzajem? TAK/NIE Odnosicie się do siebie krytycznie? TAK/NIE W waszych rozmowach pojawia się pogarda? TAK/NIE Przyjmujesz postawę obronną? TAK/NIE Masz wrażenie, że partner żywi wobec ciebie same negatywne uczucia? TAK/NIE Twoje wspomnienia dotyczące waszego związku są złe? TAK/NIE Któreś z was przestało bywać w domu, unika wspólnego spędzania czasu? TAK/NIE Myśląc o swojej przyszłości, trudno Ci wyobrazić sobie w niej obecnego partnera? TAK/NIE Masz wrażenie, że gdy spędzasz czas bez partnera, jesteś szczęśliwsza? TAK/NIE Odpowiedziałaś na większość pytań twierdząco? Masz więc już pewność: to stacja końcowa waszej przetrwać koniec związku? Rozstanie to procesTy już wiesz, że to definitywny koniec związku. Pytanie tylko, czy twój partner o tym wie. Co w takiej sytuacji zrobić? Jak dać do zrozumienia, że to koniec? Zazwyczaj przychodzi nam do głowy myśl, by "załatwić sprawę delikatnie", zasugerować, że powinniśmy od siebie odpocząć, ale zostaniemy przyjaciółmi... To zły pomysł. Gdy masz pewność, że to już koniec, nie dawaj drugiej stronie nadziei, nie sugeruj, że istnieją jakieś inne, obiektywne przyczyny rozstania. Lepiej mówić o sobie: "Chcę się rozstać. To moja decyzja".Nie ma jednak co liczyć, że ta rozmowa pójdzie gładko. Koniec związku i miłości to silne emocje, także – negatywne. Należy się na to przygotować. Powtarzać: "Rozumiem to. Przykro mi. Nie mam nic więcej do powiedzenia". Bądź cierpliwa: ty ponad pół roku myślisz o rozstaniu, twój partner jest być może takim obrotem sprawy zaskoczony. Rozstanie to proces. Musi trwać. Partner musi przejść wszystkie fazy żałoby: zaprzeczania ("Zastanów się, nie skreślaj nas!"), smutku (znajomi będą dzwonić: "Widziałam go, schudł strasznie, wyglądał jak siedem nieszczęść!"), złości (były partner wyśle ci pełnego pretensji sms-a, być może rozpuści plotki na twój temat). Ważne, by nie odpowiadać na agresję agresją, bo to prowadzi jedynie do eskalacji konfliktu. Ale potem przychodzi faza reorganizacji życia. I na tym etapie oboje będziecie już pewni, że nic do siebie nie czujecie, a rozstanie było najlepszym, co mogło was spotkać. Zakończenie działalności gospodarczej - wyrejestrowanie. Zgłoszenie zaprzestania wykonywania działalności gospodarczej dokonuje się na tym samym wniosku, na którym dokonywano rejestracji → CEIDG-1. Po otrzymaniu wniosku organ ewidencyjny zawiadamia o zaprzestaniu działalności Urząd Skarbowy, ZUS oraz Urząd Statystyczny.
Często ludzie zrywają kontakt pojedynczymi słowami, typu "to koniec" czy "żegnaj". Zdarzają się jednak również długie listy. - Może to być list i może to nawet będzie troszeczkę lepsze, że tam będzie więcej treści , ale nadal nie ma tego kontaktu, czyli nie ma zgody tego człowieka, żeby się spotkał z drugim i trochę
Zdarza się, że brak ochoty na seks, niezależnie, czy jest to brak seksu w małżeństwie ze strony męża, czy w związku lub relacji ze strony mężczyzny, pojawia się często lub trwa od dłuższego czasu. Niezbędnym pierwszym krokiem do rozwiązania problemu jest wtedy rozmowa. J5Jfsg1.
  • 1ehcxgw0by.pages.dev/30
  • 1ehcxgw0by.pages.dev/32
  • 1ehcxgw0by.pages.dev/37
  • 1ehcxgw0by.pages.dev/63
  • 1ehcxgw0by.pages.dev/90
  • 1ehcxgw0by.pages.dev/61
  • 1ehcxgw0by.pages.dev/9
  • 1ehcxgw0by.pages.dev/41
  • czy to koniec związku